wtorek, 26 listopada 2013

Znów był przestój, wybaczcie! Ale to chyba wynik mojego złego samopoczucia. Dziś wrzucam wiersze ;)
Książkę wciąż piszę, ale musicie czekać niestety.. ;( - Ale wydaje mi się, że warto ;3


"bez tytułu"

a kiedy spojrzę w oczy-
widzę niebo

a kiedy dotknę ust-
czuję piekło

a kiedy czuję zapach-
to sen, z którego nie chcę się obudzić 

a kiedy jesteś obok-
wiem, że nade mną czuwasz

kiedy odchodzisz modle się-
żebyś wrócił i został na zawsze. 


"Taka ja"

Przesiąknięta kłamstwem
doszukuję się prawdy

Zalana rozpaczą 
szukam ukojenia

Zaszczuta strachem
szukam schronienia

Zawstydzona przez ludzi
szukam odwrotu

Opuszczona przez was
głucho się modlę 

mimo zranienia
milczę. 

środa, 6 listopada 2013

książka cz.3

-Alicja! - wydawało mi się, że ktoś mnie wołał, ale nie byłam pewna. - Alicja!
To ojciec, co on znów wymyślił? Chińska cukiernia i ciasteczka z wróżbami? Może wyprawa do herbaciarni, która jest trzy ulice od nas?
-Alicjo znaleźliśmy ci z mamą szkołę polskojęzyczną, która jest dwanaście kilometrów stąd. Będziesz dojeżdżać busem. Dyrektorem szkoły jest pani Saori, są tam polscy nauczyciele, językiem obowiązkowym jest też chiński. Za tydzień zaczynasz tam naukę.
-Dobrze tato - jemu nie można się sprzeciwiać. Jest człowiekiem stanowczym i jak coś powie to tak ma być. Prosiłam ich o zmianę szkoły. Wcześniej chodziłam do chińskiej i zrozumienie wielu przedmiotów sprawiało mi trudność. Teraz po pięciu latach słuchania tego języka jakoś sobie radziłam, ale szaleństwa nie było. W końcu rodzice zgodzili się na zmianę szkoły. Jeszcze pół roku i będę pełnoletnia. Wtedy wrócę do Polski i będę żyć tak jak wcześniej spokojnie, statecznie. - Skoro uważasz, że ta będzie dla mnie najbardziej odpowiednia, dobrze.
- Cieszę się córeczko, że masz do tego taki stosunek - on zawsze się cieszy jak nikt mu się nie sprzeciwia i każdy rezygnuje ze swojego zdania aby uniknąć kłótni z nim. Bo z góry wiadomo, że jest się na przegranej pozycji. Może właśnie dlatego zaszedł tak daleko i ze zwykłego sekretarza stał się ambasadorem. Uśmiechnęłam się i wróciłam do swojego pokoju. Mam tam kawałek mojego prawdziwego domu. Pianino. Grałam na nim zawsze gdy czułam się nieswojo, lub zwyczajnie nie miałam z kim porozmawiać. Tak jak teraz. Muzyka przenosi mnie w magiczne miejsca. Tam gdzie zapragnę być, a teraz marzyłam o starej szkole. O Magdzie przyjaciółce, która została tam i żyje dalej. Często rozmawiamy na skype. Wymieniamy maile. Tyle się tam wydarzyło. Rozstała się ze swoim chłopakiem. Zaprosiłam ją do siebie na wakacje. Nie widziałyśmy się tyle czasu. Bardzo się zmieniła, wydoroślała.




kochani mało was tu! Liczę na komentarze i prywatne opinię ;)

wtorek, 5 listopada 2013

książka cz2

Najpierw Pan Hu Jintao zaprowadził nas do jednego ze szklanych wieżowców, gdzie tata przywitał się z nowymi współpracownikami, obejrzał swoje biuro, które mieściło się na dwudziestym czwartym piętrze. Z okien które zastępowały tam ściany widać było cały Kanton. Wszystko wyglądało jak zabawki i klocki lego. Malutkie kropeczki, którymi byli ludzie i inne wieżowce. Po całej tej prezentacji w milczeniu zjechaliśmy windą na dół, gdzie czekała na nas już taksówka. Jechaliśmy około godziny znów mijając malownicze pola  i sady drzewek wiśniowych i brzoskwini. Rozległe jeziora - dużo większe od naszych mazurskich.  Zielone góry, na których były niby schody gdzie rósł ryż.  Aż w końcu dotarliśmy na miejsce.
Mój obecny dom, od tego w Polsce różni się tym, że jest typowo chiński. I stoi na obrzeżu miasta, 20 km od centrum. Niby zwykły, ale ma olbrzymi taras, który pokrywa uroczy szaro-czerwony dach wywinięty do góry jakby chciał się wspiąć do słońca. Od dachu zwisają malutkie czerwono złote ozdoby - blaszane krateczki gęsto zdobione maleńkimi gwiazdkami. Dom jest jednopiętrowy. Sypialnia rodziców, mój pokój, kuchnia, łazienka i salon. W sumie najważniejsza i chyba największa część naszego domu. Drewniana podłoga, miniaturowy dywanik jednolitego koloru a na nim stolik do kawy. Niska kanapa z jedwabną narzutą w haftowane smoki. Pod ścianą pufy i niezwykła szafa. Brązowa, ciężka i jednocześnie delikatna. Ręcznie malowane ptaki, rośliny prawie jak żywe pnące się od jej nóżek aż po szczyt dodają ciepła całemu wnętrzu. Olbrzymie okno po bokach, którego wiszą  czerwone zasłonki sczepione brązowym sznurkiem wpuszczają do salonu dużo słońca. Widok z niego zapiera dech w piersiach! Szeroka rzeka płynąca aż pod tarasem, sad z drzewkami wiśni, pięknie kwitnącymi na wiosnę, drewniany mostek. To wszystko sprawia, że czuje się jak w bajce. Wieczorem wiśnie wydają słodko-mdły zapach co przyprawia o dreszcze. Nad rzeką słaniają się płaczące wierzby, mocząc gałązki jakby chciały orzeźwienia.
Okno z mojego pokoju wychodziło na drugą stronę ogrodu, jednocześnie na ulicę, domy sąsiadów i pana Hu Jintao - współpracownika mojego ojca. Z tej strony obraz nie był tak magiczny, ale znośny. Małe dzieci krzyczące bawiąc się na ulicy. Matki pchające wózki. Starsze kobiety wracające z centrum ze śmiesznymi torebeczkami, których mają wiele na sobie, bo do jednej mieściło się mleko, chleb i ser. Dziennie po tej ulicy przechodziło tysiące ludzi. Kobiety miały wysoko upięte włosy w kok, a w nim pałeczki. Z kolei mężczyźni chodzili w luźnych koszulach wpuszczonych w spodnie na szelkach.





Mam nadzieję, że podoba wam się kotałki tekst ;) Liczę na komentarze ;)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Książka

Dedykuję tą książkę Konradowi Bieniaszewskiemu,
który uczy mnie każdego dnia, że warto mieć nadzieję.
Dziękuję też moim rodzicom, którzy powtarzają mi wytrwale,
że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. 
-Kochająca Angelika




Minęło już tyle lat, a ja widzę to wszystko jakby zdarzyło się wczoraj. Tata przyjeżdża z pracy i oświadcza nam, że dostał awans i przenosimy się do Kantonu na południu Chin. Mama jako osoba niepracująca -  bo w sumie po co jak na wszystko nas stać - bez problemu zabrała się za pakowanie i  odbieranie papierów z mojej szkoły. Tylko mnie nikt nie pytał o zdanie. To zadziwiające jak łatwo ludzie zapominają co łączyło ich z miejscem, w którym tyle rzeczy się wydarzyło... Tydzień zleciał szybko, nawet się nie obejżałam a stałam na lotnisku czekając na samolot lecący do Chin. Wszystko działo się tak szybko. Kilkanaście godzin lotu, na lotnisku czekał na nas Pan Hu Jintao, co jak później się dowiedziałam oznacza Brokatowa fala. Jechaliśmy bardzo długo małym busem, w którym było obrzydliwie gorąco. Mijaliśmy malutkie wioski, pola i łąki które były położone między Górami... W końcu dotarliśmy na miejsce. Po tym co widziałam wcześniej spodziewałam się czegoś innego. No i po raz kolejny zostałam zaskoczona. Gigantyczne szklane wieżowce, miasto tętniące życiem. Mnóstwo kolorowych wystaw. Sklepy a w ich witrynach smoki, bożki, kolorowe kwiaty z bibuły. Moi rodzice byli zachwyceni, ja w sumie do tej pory się nie przekonałam do tego wyjazdu. Wciąż tęsknię za Polską. Za w sumie beznadziejnym programem nauczania, ale w ojczystym języku. Za ludźmi którzy nie pędzą tak bardzo jak tu. Za opóźnionymi pociągami, grafitami na murach... Ciągle mi tego brakuje... Polski nie widziałam juz 5lat. 
"OBLICZE CZŁOWIEKA"

krzyk bez słów
niema pomoc...
Bezpretensjonalne życzenia 
bez miejsca na prośbę
Co to?
To właśnie Ty
Twoje oblicze lustrzane


"DESPERATKA"

Mimo że tłum
jest całkiem sama
zaciśnięte oczy
jeszcze świeży ślad po łzach
z misiem w ręku
chce uciec stąd
byle gdzie...


Kochani mam dziś co świętować ;) Dlatego wstawiam trzeci wiersz bardziej optymistyczny ;)

"NADZIEJA"
                                    - Paulinie Olczak
 Z otchłani mroku 
drży blade światło
rodzi się na nowo
po cichu
niezauważalnie...
Moja nadzieja 
tak!
znów krucha 
łamliwa.
to nic!
dobrze że jest!

niedziela, 3 listopada 2013

"FREYJA"

Myślami martwymi
tworzę sztukę
zamknięte sfery umysłu
otwierają się 
tworząc neutralną 
przestrzeń
powoli wypełnianą
zarodkami głośnej ciszy
Protestuję!
Przeciwko komu?
Jak Freyja*
otulona bogactwem piękności
nurzam się w niesytości 
rzuconego niechlujnie 
świata.


*Freyja - Nordycka
Bogini piękna        



"PO PROSTU"

kiedy odejdziesz
będę czuła. nic
dlatego nie odchodź
-po prostu