sobota, 26 lipca 2014

ksiązka cd

Wolność. Czy wolność pachnie strachem, ekscytacją i nadmiarem dopaminy? Jeżeli tak to chce mieć ją zawsze. Kontrola na lotnisku - bagaż i bilet w porządku. Teraz czas zająć miejsce i zanurzyć się w fotelu. Mam szczęście, obok mnie siedzi facet po trzydziestce i dwie kobiety w średnim wieku. Żadnych krzyczących dzieci z matkami na skraju wytrzymania nerwowego. Bateria w telefonie w pełni naładowana, muszę się pilnować żeby tak było przez dłuższy czas, bo po przylocie do Warszawy czeka mnie jeszcze przeprawa do Gdańska - niestety nie było bezpośredniego lotu tam.
Patrzyłam jak lotnisko oddala się co raz bardziej, a później były tylko chmury i długo, długo nic. Zasnęłam, obudził mnie facet siedzący obok, bo zbliżaliśmy się do lądowania. Lotnisko w Warszawie. Już nie mogę się doczekać Warszawskiego powietrza i tak mniej zanieczyszczonego niż w Chinach, tego gwaru na lotnisku, w którym wciąż słychać język polski.
-Proszę zapiąć pasy, lądujemy.
Byłam tak podekscytowana, że nie zwróciłam uwagi, że "mój sąsiad" przygląda mi się od dłuższego czasu. Gdy już dotknęliśmy ziemi dopiero uwierzyłam, że naprawdę jestem w Polsce. W kraju z którego zostałam wyrwana tak nagle. Jeszcze tylko odebrać bagaż, złapać transport na Dworzec Centralny i dalej do Gdańska.
-Przepraszam Panią, czy idzie Pani w kierunku taksówek? - to ten facet z samolotu. Dopiero teraz mu się przyjrzałam. Miał trzydniowy zarost, błękitną koszulę, spinki przy mankietach. Jego ciemne włosy były potargane tak jakby stał na dużym wietrze, mimo że był upał nie do wytrzymania.
-Tak, tak - uśmiechnął się szeroko, miał bardzo ładny uśmiech. Proste, białe zęby. Widziałam, że nie jest to pracownik fizyczny, tylko osoba siedząca za biurkiem. - A mogę w czymś pomóc?
-Nie bardzo orientuje się co gdzie tu jest. Wie pani jestem Polakiem, ale nigdy tu nie byłem.
-Rozumiem. Jeżeli nie zmieniło się tu nic w przeciągu ostatnich kilku lat to powinniśmy sobie poradzić. A dokąd Pan chce się dostać?
-Muszę dojechać do centrum, a później na Aleje Jerozolimskie. Za kilka dni jadę do Szczecina mam tam kilka spraw do załatwienia, a później wracam do Chin.
-Ok rozumiem. Ja również kieruję się do Centrum, a później do Gdańska.
- W takim razie weźmy wspólną taksówkę. - Skinęłam głową, na znak że się zgadzam i ruszyliśmy w stronę postoju taksówek Po dziesięciu minutach złapaliśmy nasz transport. Wojtek, bo tak miał na imię mój towarzysz otworzył mi drzwi i pokierował kierowcę.
-Właściwie czemu taka młoda kobieta jest sama w Polsce?
-Szukam przyjaciela. Wyjechał z Kantonu nagle do Polski i nie mam z nim kontaktu, nie wiem co się z nim dzieje, czy wszystko w porządku.
-To chyba musi być ktoś ważny w Twoim życiu.
-Tak... Nawet bardzo. - Reszta podróży minęła w ciszy tylko z radia sączył się jakiś nowy przebój gwiazdy pop.
-Jesteśmy na miejscu. Poproszę pięćdziesiąt złoty. - Taksówkarz nie był zbyt uprzemy. Zaczęłam szukać portfela, ale Wojtek mnie wyprzedził.
-Ja zapłacę.
-Ale to nie będzie w porządku, nie czuję się z tym dobrze.
-Możesz mi się odwdzięczyć i pójść ze mną na kawę, oczywiście o ile masz czas i ochotę. - Chwilę się wahałam, ale po wyjściu z samochodu stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia.
-Dobrze, ale najpierw pójdę kupić bilet na pociąg.
-W porządku w takim razie czekam na Ciebie w tej kawiarni, tylko proszę nie uciekaj. - Znów uśmiechnął się zabójczo.
-Jasne, jasne. - Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie było to zbyt przekonywujące. - Nie ucieknę. - Wysiliłam się na uśmiech, bo myślami byłam już w Gdańsku.

czwartek, 27 marca 2014

Książka cd

Kolejne dni mijały jakby ktoś puścił mi film w przyspieszonym tempie. Szkoła, dom, nauka, spanie. I tak w kółko. Na koniec tego obłędu - egzaminy. Dziś odbieram wyniki, rodzice denerwują się bardziej ode mnie. Czy mogę powiedzieć, że mi na nich nie zależy? Raczej nie. Tylko w mojej głowie jest obraz tego jak idę z Teo za rękę do gabloty gdzie są wyniki, ale jego już nie ma. Nie odpisał mi na maile. Właściwie nie wiem co mam myśleć.
-Alicja! Idź już! - tak, mama denerwowała się dwa razy bardziej niż ja.
-No idę, nie pali się! - Zeszłam do drzwi, krzyknęłam "cześć" i zamknęłam za sobą drzwi. Niebo płakało, pomyślałam, że to nie jest dobry znak. Zamykam pewien rozdział w życiu. Wracam do Polski. Chcę się dowiedzieć co dzieje się z Teo.  Bez względu na to gdzie mam go szukać.
Gablota. Szukam się na liście i nie wierzę. Wszystko zaliczone i to na ocenę dobrą. Wysłałam mamie wiadomość z wynikami, nawet ona nie spodziewała się takich rezultatów moich wyników. Muszę biec! Biec do domu spakować walizkę i zabukować bilety. Albo zrobię to teraz. Wykręciłam numer odezwała się sympatyczna pani z kasy, po głosie można poznać, że ma około 30 lat.
-Dzień dobry w czym mogę pomóc?
-Witam, chciałabym zarezerwować bilet, na najbliższy lot do Polski.
-Jest możliwość wylotu dziś wieczorem, czy zarezerwować? - dziś? Tak szybko? Rodzice się nie zgodzą, ale co mi tam.
-Tak poproszę.
-Dobrze, w takim razie lot jest o 19;48. Proponuję być godzinę wcześniej.
-Dziękuję. - Muszę szybko dotrzeć do domu, żeby się spakować.
Będąc już w pokoju, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka bluzek, spodni, bieliznę. Zdjęcię rodziców i Teo. Wiedziałam, że nie mogę wyjechać nie informując rodziców, dlatego zostawiłam im kartkę gdzie jestem i przeprosiłam za swoje zachowanie. Obiecałam, że się odezwę jak będę w Polsce.
Cała w nerwach i ekscytacji wyszłam z domu. Wcześniej zamówiłam taksówkę. Miły starszy pan pomógł mi spakować walizkę. Spojrzałam na dom, zakręciła mi się łza w oku.
-Jedziemy? Czy się pani rozmyśliła?
-Jedziemy.
W drodze na lotnisko myślałam o Ogrodzie Kwitnącej Wiśni. O momencie kiedy tu pierwszy raz przyjechałam, Teo,  rodzicach, moim pokoju, salonie z widokiem na rzekę. Przypominałam sobie zapachy tych poszczególnych miejsc i osób. Tak. Będę tęsknić,ale zyskałam wolność.





czwartek, 20 lutego 2014

Dziś troszkę z innej beczki! ♥

Wywiad z Liderem grupy "Mam Haka na raka - Słodziaki" Dawidem Jastrzębskim (16l).
Pięcioosobowa grupa (16l-17l)  będąca uczniami  ZS im Jana Wyżykowskiego w Głogowie podjęła się nielada wyzwania. Działają charytatywnie  na rzecz osób chorych na chłoniaka. Swoją postawą chcą pokazać, że rak nie jest wyrokiem.
Angelika (A) -Skąd pomysł na grupę?
Dawid (D) - Chcieliśmy się  sprawdzić czy zdołamy zdziałać coś dobrego na rzecz kogoś i chcielismy udowodnić, że rak to nie wyrok im prędzej zostanie wykryty tym lepiej dla osób chorych.
A - Powiedz czy macie styczność z osobami chorymi na chłoniaka?
D - Tak, mieliśmy. Spotkaliśmy się z pania Magda chorą na chłoniaka i z Olą studentką, która jest chora. Wczoraj napisała do nas dziewczyna, która dalej walczy z chorobą i choruje na chłoniaka.
A- A nie myślisz że chłoniak to trochę za ciężki temat jak dla osób w waszym wieku?  (W końcu w waszej grupie są osoby, które mają po  16-17 lat).
D - Sami na początku się zastanawialismy czy sobie z tym poradzimy i czy będziemy w stanie pomóc komuś i coś dobrego zrobić. Po kilku dniach czytania o tej chorobie, oglądania materiałów edukacyjnych,  tworzenia prezentacji stwierdziliśmy że damy radę i żaden chłoniak nie przeszkodzi nam w pomocy innym.
A - Długo trzeba było namawiać osoby do przystąpienia do tego projektu? Ile Was jest działających aktywnie?
D- Ogólnie tworzymy pięcioosobową drużynę sami koledzy i koleżanka z jednej klasy , nie zastanawialiśmy się nad tym ani chwilę od razu się wpisaliśmy w tą akcję. Co do namawiania to ludzie z innych miast z innych szkół sami do nas piszą jak mogą nam pomóc, co mogliby zrobić. Jest to naprawdę miłe i dobrze że są jeszcze tacy ludzie
A- Z kim współpracujecie i jakie działania macie na swoim koncie ?
D - Współpracujemy z Starostą Powiatu Głogowskiego, Prezydentem Miasta Głogów, z Panem Jerzym Górskim razem z nim będziemy bić rekord świata w belgijce 26.04.2014r policją i szpitalem w Głogowie. Na swoim koncie mamy już zbiórkę krwi dla Centrum Onkologicznego we Wrocławiu, teraz dostaliśmy pozwolenie na zbiórkę pieniędzy dla Kamila chorego na chłoniaka. Warto też dodać że współpracujemy z inną drużyna biorącą udział w tym projekcie inne miasto prawie 300 km oddalone od Głogowa, ale to nie ważne! Jeden cel: pomóc ! Współpracujemy z Opolem Limfaty LO 5
A - Fantastycznie! A powiedz mi jaki jest odbiór takiego projektu?
D - Ludzie nam gratulują, chwalą, że tak młodzi ludzie angażują się w takie działania. duZo też pozytywnych komentarzy o nas można znalesć na portalach na których są informacje o naszych działaniach i projekcie MHNR
A - A jak reagują rodzice? Musicie się dużo angażować nie są o to źli? Czy takie działanie charytatywne nie koliduje ze szkołą?
D- Nie, rodzice właśnie dają nam dużo wsparcia i popierają to co robimy. w szkole mamy tak dobrych nauczycieli że mamy inne terminy pisania sprawdzianów czy jakichkolwiek testów.
Z Dawidem Jastrzębskim
rozmawiała Angelika Zimmermann
Także kochani widzicie! Pomagać może każdy, bez względu na wiek. Wystarczą chęci. A ja was zachęcam do wspierania grupy https://www.facebook.com/pages/Mam-Haka-Na-Raka-Grupa-S%C5%82odziaki-/620611517974345?fref=ts



środa, 12 lutego 2014

WIERSZE

Konradowi Bieniaszewskiemu 

A kiedy spojrzę w oczy - 
widzę niebo

A kiedy dotknę ust - 
czuję piekło 

A kiedy czuję zapach -
to sen, z którego nie chcę się obudzić

A kiedy jesteś obok - 
wiem, że nade mną czuwasz 

Kiedy odchodzisz modlę się 
żebyś wrócił i został na zawsze!


"TAKA JA"

Przesiąknięta kłamstwem 
doszukuję się prawdy

Zalana rozpaczą
szukam ukojenia

Zaszczuta strachem
szukam schronienia

Zawstydzona przez ludzi
szukam odwrotu

Opuszczona przez was
głucho się modlę

Mimo zranienia 
milczę 



poniedziałek, 13 stycznia 2014

książka cd

Środa. Piękny słoneczny poranek, przez okno wdarło się do pokoju ciepło. Przeciągnęłam się leniwie jak kot. Dziś mam wolne od szkoły jakieś dni dyrektorskie. W sumie to i lepiej. Teo dziś wyjeżdża, nie chciał żebym odprowadzała go na lotnisko. Powiedział, że nie lubi pożegnań. Ile bym dała żeby być na ego miejscu. Żebym to ja wróciła do Polski. Tylko trzymają mnie tu egzaminy. Zaraz po nich jade do Polski. Do babci. Trzeba się wstać, ogarnąć i iść pobiegać. Z łóżka ściągnął mnie zapach kawy i dżemu z dołu. Mama krzątała się po domu.
-O już wstałaś? Myślałam że do jedenastej z łóżka nie wyjdziesz.
-Nie mogę spać. Idę pobiegać.
-Wiem, że martwisz się o Teo. Ale spotkacie się. Pojedziesz do niego na wakacje.
-Mamo ja po egzaminach wracam do Polski. Kanton nie jest miejscem dla mnie.
-Alicjo wiem, że nie jest Ci łatwo, do egzaminów został miesiąc. Nie czas myśleć o powrocie do kraju.
-Idę pobiegać mamo. - Pocałowała mnie w policzek. Założyłam nowe buty i wyszłam. Biegłam przed siebie. Mimo wczesnej pory słońce paliło mnie w plecy. Czułam jak przenika przeze mnie. Pierwsze kropelki potu spłynęły mi po twarzy. Ostatnio zamiast uciekać w muzykę i pianino to biegam. Przez co zgubiłam kilka zbędnych kilogramów. Mogę się przyjżeć ulicom, ludziom. Wszyscy wyglądają tu identycznie. Dziewczyny ubrane w tandetne ciuszki z ogromnych sieci handlowych, chłopaki takie same koszule. Jakby ktoś ich sklonował. Ulice śmierdzą od spalin. Każdy powtarza, że nie ma co wybierać się samochodem gdzieś, a i tak w niego wsiadają i stoją w kilku kilometrowych korkach. Biegłam tak bez końca właściwie wyłączając się, nie czułam bólu w ten sposób. Mijałam ludzi i miejsca, czułam jakby świat żył swoim tempem obok mnie. Zatrzymałam się i usiadłam na ławce. Byłam w tym samym miejscu gdzie Teo mnie pocałował. Milion myśli zajęło moją głowę. Nie, nie, nie.... Nie chce o tym myśleć. Relaks. Jednak myśl goniła myśl, obraz gonił obraz... Pierwsze spotkanie, jego oczy, dotyk dłoni, żal, mój krzyk "pedał", łzy, Teo za rękę z Yao Ming, nasz pocałunek, a teraz pustka. Przeraźliwa rozdzierająca pustka. Chciałabym biec na lotnisko poczuć jego słodko-mdły zapach, ale jest za późno. On nie chciał czułych pożegnań. Musiałam się podnieść i kierować się w stronę domu. Nie chciałam siedzieć tu sama. Teo ma dać znać jak będzie na miejscu. Nie widzieliśmy się od piątku, wczoraj wieczorem przysłał mi sms "Do zobaczenia mała  T."

środa, 8 stycznia 2014

ksiązka cd


-Wyjeżdżam do Polski, mój brat znów coś przeskrobał....
-Jak to?! Zostawisz mnie tak po prostu? Po tym wszystkim? Teo?
-Yao zrozum to nie ode mnie zależy. Chciałbym tu zostać wyprostować wszystko.
-Kiedy lecisz?
-Środa.
-Czyli mamy dla siebie tylko pięć dni.
-Muszę spotkać się z Alicją, porozmawiać. - Spojrzał na mnie jakbym go uderzył. Wciąż był o nią zazdrosny.
-Teo nie spotykaj się z nią. Błagam. - Znów zrobił te maślane oczy, ale tego nie mogłem odpuścić.
-Muszę. Nie mam wyjścia. Za bardzo namieszałem w jej życiu.
-Będziesz się z nią pieprzyć, tak? Tak jak ze mną?!
-Boże... Nie chce się z nią pieprzyć, nie interesują mnie kobiety doskonale o tym wiesz.
-Nie! Właśnie nie wiem! Spotykałeś się z nią! Chciałeś...
-Przestań! Alicja to moja przyjaciółka. Uszanuj to. Proszę.
-Wynoś się stąd.
-Yao... Proszę uspokój się.
-Natychmiast!
Pozbierałem swoje rzeczy i wyszedłem.
-Będę o Tobie cały czas myślał Yao. Odezwę się.
-Wynocha!
Zamykając drzwi słyszałem jego szloch. Miał głupią tendencję do histerii. Bardzo przypominał w tym moją matkę. Wybaczy mi.Zawsze wybacza. Muszę się teraz skupić na tej dziewczynie. Nawet nie wiem jak dotarłem do zapchanego metra. To najlepszy i najszybszy środek komunikacji tutaj. Później w autobus, w którym obrzydliwie śmierdziało potem i alkoholem i byłem w domu. Chwyciłem za klamkę. Zamknięte. W sumie to lepiej. Odszukałem klucze w kieszeni. Miałem przypięty do nich śliczny breloczek z literką A. Dostałem go od Alicji. Dobrze, że nikogo nie ma przynajmniej będę mógł z nią pogadać na spokojnie. Gdzie ten cholerny telefon? Jest. Jeszcze tylko wybrać numer. Cisza. Beep, beep...
-Słucham?
-Alicja?
-Teo? Miałeś zniknąć z mojego życia, nie chcę słuchać Twoich kłamstw.
-Alicjo błagam wysłuchaj mnie. Musimy się spotkać.
-Nic nie muszę!
Nie dobrze, zaczyna się denerwować.
-Alicjo, wracam do Polski, chciałbym się pożegnać.
-Pożegnaliśmy się już jakiś czas temu.
-O osiemnastej w parku kwitnącej wiśni.
-Dobrze.
Uwielbiam kiedy jest taka uległa, niewinna. Wie o tym doskonale.
-W takim razie do zobaczenia.
-Cześć.
Rozłączyła się od razu. Co mam jej powiedzieć? Jak? Muszę się przespać. Wykańcza mnie to wszystko. Położyłem się, nie minęła chwila i zmorzył mnie sen. Ze słodkiego oderwania wyrwał mnie zgrzyt kluczy w zamku na dole.
-Teo wróciłam!
-Dobrze mamo! - Która godzina? W pół do osiemnastej! Cholera jasna. Nie zdążę, a ona nienawidzi spóźniania. Gdzie te jeansy? Po przekopaniu garderoby odnalezieniu spodni i koszulki zbiegłem na dół.
-Dziecko gdzie ty tak biegasz?
-Mamo nie teraz, jestem umówiony z Alicją.
-O której wrócisz? Pamiętaj o pakowaniu.
-Nie wiem o której. O pakowaniu pamiętam, właśnie idę w tej sprawie do Alicji.
Wybiegłem z domu. Trzy kilometry, przebiegnę. Dobrze, że nie opuszczałem treningów. Szlag! Treningi. Nie teraz. Alicja. Biegłem tak aż do parku. Musiałem ją znaleźć. Szła piękna dumna. W niebieskiej sukience idealnie pasującej do jej szmaragdowych oczu i trampkach. Blond włosy opadające na ramiona podrygiwały rytmicznie w takt jej kroków.
-Wyglądasz zjawiskowo. - Mówiłem to całkiem szczerze. Sukienka ponętnie opinała się na jej krągłościach, sięgała do połowy ud przez co można było podziwiać jej zgrabne nogi.
-Dziękuję, ale mieliśmy o czymś porozmawiać. Podobno wracasz do Polski. Czemu?
-Kamil znów się w coś wplątał. Siedzi w domu opieki, za włamanie. Ojciec bierze urlop wracamy do Polski.
-A kiedy tu znów się pojawisz?
-Nie wracam. Matka powiedziała, że tak będzie najlepiej. Przez tego gówniarza jak zwykle coś poszło nie tak.
-Teo, przykro mi. Wiem, że Kanton wiele dla ciebie znaczy. - W jej oczach widziałem autentyczny smutek, Tak bardzo to do niej nie pasowało. Zawsze roześmiana, żywiołowa. Strasznie schudła. Wcześniej było jej więcej do podziwiania.
-Walić Kanton. Jesteś tu Ty, egzaminy, treningi. Nie chcę wyjeżdżać ze względu na ciebie.
Jej oczy zaszkliły się od łez. Siedziałem jak zahipnotyzowany. Po policzku potoczyła się pierwsza perłowa łza. Tego nie przewidziałem.
-Alicja błagam nie płacz. Mała proszę. - Przytuliłem ją najmocniej jak tylko umiałem, bojąc się aby nie uszkodzić jej wątłego ciała. Ująłem jej twarz w ręce oparłem czoło o jej czoło i czekałem aż się uspokoi.
-Pocałuj mnie, Teo.
-Nie. - Powiedziałem to zbyt stanowczo, nie to że nie chciałem jej pocałować. Nie chciałem wywracać jej życia do góry nogami. Znów. - Alicjo, wyjeżdżam do Polski, prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy. Nie chcę namieszać w twoim życiu po raz kolejny.
-Rozumiem.
Widziałem jak jej twarz i oczy zalewa fala smutku. Siedziała przede mną taka krucha, bezbronna. Nie mogłem się powstrzymać. Ująłem jej twarz i przywarłem delikatnie do jej warg. Usta miała tak delikatnie aksamitne. Poczułem jak delikatnie się uśmiecha. Oderwałem się spojrzałem na nią i nawet nie wiem kiedy wyrwało mi się
-Kocham cię. Tak bardzo cię kocham Alicjo.
Była zaskoczona tym wszystkim. Ale widziałem te słodkie rumieńce na jej twarzy. Które zawsze przyprawiały mnie o dreszcze i wywoływały uśmiech na mojej twarzy.

wtorek, 7 stycznia 2014

książka c.d.

Czas wracać do domu. Idąc tak ciemną ulicą myślałem o Alicji. W sumie ostatnio to jedyny temat, który zaprząta moją głowę. Zadzwonię do niej od razu po powrocie do do domu. Mógłbym to zrobić już teraz, ale nie chcę by ktokolwiek usłyszał naszą rozmowę. Papieros jeden, drugi. Muszę kupić paczkę fajek i gum, nie chciałbym żeby rodzice wyczuli, że palę. Po drodze mijałem kiosk, do kompletu dokupiłem zapalniczkę. Jeszcze tylko kawałek i będę w domu. Właściwie nie lubię go. Domek typowo polski. Mocno się tu wyróżnia. W środku nic nadzwyczajnego. Kuchnia nowocześnie urządzona, króluje tu czerń i stal, salon z kompleksem wypoczynkowym, wielka plazma a pod nią xbox i kolekcja gier. Gabinet ojca, do którego nikt nie ma wstępu. Stalowe schody prowadzące na górę gdzie jest sypialnia rodziców,  garderoba i mój pokój. Wielki jak salon ze względu na mini siłownię jaką mam w rogu. Rozkładana kanapa, biurko nieduże okno, małe szafki. Na, których jest wiecznie bałagan. Fioletowy ściany pokoju optycznie go zmniejszają do tego ciemna drewniana podłoga, która po umyciu wydaje specyficzny aczkolwiek przyjemny zapach. Sięgnąłem do kieszeni gdzie są klucze i poczułem wibracje telefonu. To Yao Ming.  Co ten chłopak we mnie widzi, to on nakłonił mnie do powiedzenia Alicji prawdy. "Nie chcę żebyś się z nią spotykał. Teo chcę być najważniejszą osobą w Twoim życiu" Nienawidzę kiedy wysyła mi takie sms, wie że mam do niego słabość. Ale sprawa z Alicją jest o wiele bardziej skomplikowana niż to może się wydawać.
-Cześć, wróciłem.
-Teo? - coś się stało. Matka był zbyt roztrzęsiona.
-Co się dzieje? Czemu jesteś taka zdenerwowana?
-Teo,wracamy do Polski. Twój brat znów narobił sobie problemów. Dziadkowie nie mogą dać sobie z nim rady. Kamil jest w pogotowiu opiekuńczym, będzie miał sprawę za włamanie.
-Kurwa! Co ten gnój znów narobił?! On nie umie inaczej?
-Teo! Nie waż się tak wyrażać o swoim bracie! To dobre, ale zagubione dziecko. - Matka jak zwykle stawała po jego stronie. Nie ważne co ten gówniarz zmajstrował zawsze w jej oczach był niewinny. Dzieciak czternaście lat, a szlaja się Bóg wie gdzie. Zamiast zabrać go tu do Kantonu, to pozwalają mu zostać  w Polsce z nieporadnymi dziadkami. Łzy matki działały na ojca lepiej niż przecena 80% na buty na zakupoholiczkę.
-W ogóle jak to wracamy? Ja zostaje nigdzie się nie wybieram.
-Teo ojciec bierze urlop wracamy do Polski. On tu później przyjedzie pozamykać wszystkie sprawy. Lecimy w środę.
-Mamo! Ja tu mam szkołę! Alicja!
-Kochanie rozumiem, że ciężko Ci zostawić dziewczynę, ale możesz zaprosić ją na wakacje do nas.
-Nie ma mowy ja zostaje tutaj! Mam egzaminy. Nigdzie się stąd nie ruszam!
-Synu nie pyskuj matce to po pierwsze! Po drugie musisz pomóc bratu. - Jeszcze on wychylił się ze swojego gabinetu. Oczywiście jak tylko usłyszy, że mamie zbiera się na płacz, stara się jak najszybciej zareagować, żeby ta nie robiła scen histerii.
-Jasne, chcecie to jedźcie, ja się nigdzie nie wybieram. Nie będę jeździł do tego szczyla jak tylko coś przeskrobie.
-Teo! To już jest postanowione! I nie podlega dyskusji.
-Kiedy wrócimy?
-Wy zostajecie już w Polsce. Ja wracam pozałatwiać wszystkie sprawy do końca i przylecę do Polski.
-Jak to przylecisz do Polski? Jak już tam zostajemy? Myślicie, że będziecie mnie wozić w tą i z powrotem?!
-Nie unoś się! Nie pod moim dachem takie numery!
Właściwie kiedy jest środa? Dziś mamy piątek. Kurwa! Pięć dni i zostawię wszystko co tu osiągnąłem. Znów wrócę do kraju, w którym tak naprawdę nic nie ma. Nic nie da się osiągnąć. Muszę spotkać się z Yao Ming, muszę zadzwonić do Alicji. Idąc na górę do pokoju zastanawiałem się co jej powiem. Najpierw wyskoczę gdzieś z Yao Ming, rozluźnię się. "Możemy się spotkać? Musimy poważnie porozmawiać. Wracam do Polski. Teo" 






niedziela, 5 stycznia 2014

książka cd

Uciekam. Znów uciekam, nie nie tak dosłownie. Uciekam mentalnie. Muzyka znów zabiera mnie w miejsca, w których pragnę być. Pianino staje się moją moim towarzyszem. Wspomnienia atakują głowę. Nie, nie czas na nie. Chcę się oderwać od tego wszystkiego. Od Teo, szkoły, rodziców... Boże dlaczego on musi być "inny"? Zaufałam mu...  A on mnie oszukał, tak perfidnie.... Nie powiedział mi, że jest gejem... Grałam tak bez opamiętania aż zmorzył mnie sen.
ROZDZIAŁ II
Zapaliłem papierosa, kurwa! Mogło to wszystko inaczej wyjść! Znów zawaliłem trening. To myślenie o Alicji mnie wykańcza... Nienawidzę tego. Ten brak odwagi i nieśmiałość staje się nieznośna...
-Teo? Miałeś nie palić!- To trener, jeszcze jego brakowało
-Przepraszam, ale tak wyszło. Nie wiem co ze sobą zrobić. Co zrobić z myślami.
-Teo nie możesz zajmować się żadną dziewczyną, nie przed eliminacjami... To nie powinno zaprzątać Ci głowy.
-Wiem, ale to jest zbyt skomplikowane. Tego nie da się tak łatwo wytłumaczyć.
-Teo błagam nie dziś.
On niczego nie rozumiał, widział we mnie tylko kolejną maszynę do zwycięstwa. Nie wie jak bardzo skomplikowane jest moje życie... Że straciłem przyjaciółkę, za którą oddał bym życie, za którą poszedłbym na koniec świata. Tylko po to aby zobaczyć jej uśmiech. Alicja, błagam wybacz mi, tylko tego potrzebuję, tylko Twojego zrozumienia. Nic więcej. Nie potrzebuje żadnego zwycięstwa, tylko tego abyś zrozumiała moje położenie, abyś stanęła po mojej stronie. Zrozumiała, że nie mogę się zmienić, że taka moja natura. Nie potrafię pokochać kobiety... Nie potrafię oddać się innym uczuciom,  nie umiem tego.

sobota, 4 stycznia 2014

Książka cd

ROZDZIAŁ I
-Alicjo czemu nie spotykasz się z Teo? Czy coś się stało? Pokłóciliście się? - Mama jak zwykle dociekliwa. Ona wszystko widzi czasami staje się to męczące...
-Mamo to moja sprawa, nie chcę o tym rozmawiać. - Siedziałyśmy tak w ciszy. Miałam okazję przypatrzeć się mojej matce. Bardzo zadbana kobieta przed czterdziestką. Zawsze starannie ubrana, paznokcie długie pomalowane na czerwono. Delikatny makijaż, w sumie mocnego nie potrzebowała bo jej cera wyglądała jak u Kleopatry mleczna delikatna. Oczy duże podkreślone idealnie wyskubanymi ciemnymi brwiami. Chodziła na fitness i doskonale było to widać po jej figurze. Ciało miała jędrne, pamiętam wakacje nad jeziorem. Miała na sobie strój w kolorze ciemnego bzu. Tak dopasowany do jej ciała, że można by odnieść wrażenie, że jest do niej przyklejony. Wielu mężczyzn oglądało się za nią. Wtedy pierwszy raz widziałam kłótnię ojca z matką. Był wściekły i zazdrosny. Nigdy go takiego nie widziałam. Stał się wtedy na chwilę dla mnie obcym mężczyzną. Wrzeszczał tak, że ludzie w obrębie kilometra na pewno nas słyszeli. Do tej pory nie wiem czemu był taki wściekły. Mama nic złego nie zrobiła, powinien być dumny, że ma taką piękną zadbaną kobietę u swego boku. Po chwili ojciec ją przeprosił i znów stał się moim kochanym tatusiem. Tym,który nauczył mnie jeździć na rowerze, zabierał na lody, później na zakupy.
-Alicjo nie możecie się kłócić, rozumiem że to nie moja sprawa, ale jestem Twoją matką. Martwię się.
-Mamo to naprawdę nic. Uwierz. Wszystko w porządku.
Uśmiechnęła się, wstała i już była przy drzwiach. Naglę się odwróciła spojrzała na mnie tymi wielkimi zatroskanymi oczami.
-Pamiętaj zawsze możesz ze mną porozmawiać, może nie uwierzysz, ale byłam w twoim wieku i miałam podobne problemy.
Wyszła, zamknęła po cichu drzwi. Och mamo gdybyś tylko wiedziała jakie to jest skomplikowane, gdybym tylko mogła Ci powiedzieć. Gdyby Teo nie robił takich głupich rzeczy. Gdyby on nie był inny. Oświadczył mi niedawno, że jest pedałem. Dlaczego on? Boże kiedy wszystko zaczyna się układać, kiedy zbliżyliśmy się do siebie on wyskakuje do mnie z tekstem "Alicjo muszę ci coś powiedzieć, wiem że powinienem zrobić to wcześniej, ale bałem się. Bałem się twojej reakcji. Nie jestem tym za kogo mnie uważasz. Jestem gejem." Mój świat w tamtej chwili się zachwiał. "Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przez tyle czasu tkwiłam w kłamstwie. Pozwoliłeś mi się w sobie zakochać. Pokładać nadzieję! A teraz mówisz, że jesteś pedałem?! Błagam Teo powiedz, że to głupi żart! Że nie pieprzysz się z innymi facetami!" Strasznie się oburzył, na jego twarzy malował się żal i strach mieszany z gniewem " Nie mów pedał - proszę tylko nie ty. Jak Cię spotkałem myślałem, że się zmienię, ale nie potrafię. Taka moja uroda i natura. Jeżeli chcesz wiedzieć to tak, kochałem się z innymi facetami i teraz też to robię. Proszę nie odwracaj się ode mnie." To była taka żenująca sytuacja. W jednej chwili było mi go żal i jednocześnie brzydziłam się nim. Czułam że tracę faceta, na którym mi zależy. Nie, nie przez to że jest pedałem tylko przez kłamstwa w jakich mnie uwikłał. Obiecałam mu jedno, że nikomu tego nie powiem, ale pod jednym warunkiem, że nigdy więcej się do mnie nie zbliży. Sama nie wiem czy to była dobra decyzja, ale jego obecność tak bardzo mnie bolała. Teraz mam w głowie ciągle obraz jego oczu, piwnych zaćmionych smutkiem i skruchą. Tak bardzo kochanych oczu. Tak bardzo zakłamanych. I mój krzyk "pedał! pedał! pedał! Dlaczego mi to robisz?!"  . Myślałam, że się przyjaźnimy, że coś między nami jest. A zachował się jak dupek.

piątek, 3 stycznia 2014

Książka cd ;)

Pierwszy dzień w nowej szkole. Stres ogromny. Nowe twarze, nauczyciele... Okazało się, że jestem do przodu z materiałem, więc z nauką mam na jakiś czas spokój. Szkoła nie wiele różni się od tych w Polsce... Jest tylko trochę bardziej nowoczesna. Gigantyczny przeszklony budynek. Nowoczesne sale zaopatrzone w świetny sprzęt.
-Czy to Ty jesteś Alicja?- poczułam ciepłą stanowczą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i aż oniemiałam. Stał przede mną wysoki brunet z dużymi piwnymi oczami. Coś niezwykłego. Pod koszulką było widać jego mięśnie takie staranne jakby na rysunku.- Przepraszam nie chciałem Cię przestraszyć, jestem Teo. Mieszkam koło Ciebie.
-Yyyh tak, tak Alicja, miło Cię poznać. Świetnie mówisz po polsku. - Teo zaśmiał się ciepło, o rany ależ ona ma łobuzerski uśmiech.
-Jestem Polakiem, moi rodzice przeprowadzili się do Katonu trzy lata temu. Mój ojciec współpracuje z Twoim. Dlatego wiem, że to Ty pokazywał mi zdjęcie. Będziemy razem w klasie, więc jeżeli masz jakieś pytania śmiało, chętnie Ci pomogę.
-Dziękuję, mam nadzieję że nie będzie tak strasznie jak myślałam. - Boże jakie ja głupoty plotę, nie będzie strasznie? Przy Tobie na pewno nie. Już ja Ci się dam poprowadzić. - Właściwie skoro jesteś Polakiem to czemu Teo?
-Tak na prawdę Mateusz, ale tutaj jest im to ciężko wymówić, dlatego każdy mówi Teo i już przywykłem do tego.
Uśmiechnęłam się jak idiotka nie wiedząc co powiedzieć. Później dzień zleciał szybko. Właściwie każdy dzień był taki jak poprzedni, tylko z dnia na dzień przybywało mi obowiązków, bo przez wieczorne spotkania z Teo w ogrodzie Kwitnącej Wiśni zaczęłam mieć braki w szkole.
Pierwsze nasze spotkanie było takie typowo koleżeńskie poszliśmy do herbaciarni później do parku. Dowiedziałam się że Teo trenuje Jeet Kune Do sztuka walki stworzona przez Bruce'a Lee tłumacząc na polski oznacza  „Drogę przechwytującej pięści.”  Jeet Kune Do  nie jest sportem, a naukowym podejściem do sztuki walki i charakteryzuje je prostota, bezpośredniość i nieklasyczność. Dlatego jest taki opanowany.
I tak nasze spotkania zaczęły się co raz częściej. Powoli odkrywaliśmy siebie i zaprzyjaźniliśmy  się.