-Alicja! - wydawało mi się, że ktoś mnie wołał, ale nie byłam pewna. - Alicja!
To ojciec, co on znów wymyślił? Chińska cukiernia i ciasteczka z wróżbami? Może wyprawa do herbaciarni, która jest trzy ulice od nas?
-Alicjo znaleźliśmy ci z mamą szkołę polskojęzyczną, która jest dwanaście kilometrów stąd. Będziesz dojeżdżać busem. Dyrektorem szkoły jest pani Saori, są tam polscy nauczyciele, językiem obowiązkowym jest też chiński. Za tydzień zaczynasz tam naukę.
-Dobrze tato - jemu nie można się sprzeciwiać. Jest człowiekiem stanowczym i jak coś powie to tak ma być. Prosiłam ich o zmianę szkoły. Wcześniej chodziłam do chińskiej i zrozumienie wielu przedmiotów sprawiało mi trudność. Teraz po pięciu latach słuchania tego języka jakoś sobie radziłam, ale szaleństwa nie było. W końcu rodzice zgodzili się na zmianę szkoły. Jeszcze pół roku i będę pełnoletnia. Wtedy wrócę do Polski i będę żyć tak jak wcześniej spokojnie, statecznie. - Skoro uważasz, że ta będzie dla mnie najbardziej odpowiednia, dobrze.
- Cieszę się córeczko, że masz do tego taki stosunek - on zawsze się cieszy jak nikt mu się nie sprzeciwia i każdy rezygnuje ze swojego zdania aby uniknąć kłótni z nim. Bo z góry wiadomo, że jest się na przegranej pozycji. Może właśnie dlatego zaszedł tak daleko i ze zwykłego sekretarza stał się ambasadorem. Uśmiechnęłam się i wróciłam do swojego pokoju. Mam tam kawałek mojego prawdziwego domu. Pianino. Grałam na nim zawsze gdy czułam się nieswojo, lub zwyczajnie nie miałam z kim porozmawiać. Tak jak teraz. Muzyka przenosi mnie w magiczne miejsca. Tam gdzie zapragnę być, a teraz marzyłam o starej szkole. O Magdzie przyjaciółce, która została tam i żyje dalej. Często rozmawiamy na skype. Wymieniamy maile. Tyle się tam wydarzyło. Rozstała się ze swoim chłopakiem. Zaprosiłam ją do siebie na wakacje. Nie widziałyśmy się tyle czasu. Bardzo się zmieniła, wydoroślała.
kochani mało was tu! Liczę na komentarze i prywatne opinię ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz