Dedykuję tą książkę Konradowi Bieniaszewskiemu,
który uczy mnie każdego dnia, że warto mieć nadzieję.
Dziękuję też moim rodzicom, którzy powtarzają mi wytrwale,
że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście.
-Kochająca Angelika
Minęło już tyle lat, a ja widzę to wszystko jakby zdarzyło się wczoraj. Tata przyjeżdża z pracy i oświadcza nam, że dostał awans i przenosimy się do Kantonu na południu Chin. Mama jako osoba niepracująca - bo w sumie po co jak na wszystko nas stać - bez problemu zabrała się za pakowanie i odbieranie papierów z mojej szkoły. Tylko mnie nikt nie pytał o zdanie. To zadziwiające jak łatwo ludzie zapominają co łączyło ich z miejscem, w którym tyle rzeczy się wydarzyło... Tydzień zleciał szybko, nawet się nie obejżałam a stałam na lotnisku czekając na samolot lecący do Chin. Wszystko działo się tak szybko. Kilkanaście godzin lotu, na lotnisku czekał na nas Pan Hu Jintao, co jak później się dowiedziałam oznacza Brokatowa fala. Jechaliśmy bardzo długo małym busem, w którym było obrzydliwie gorąco. Mijaliśmy malutkie wioski, pola i łąki które były położone między Górami... W końcu dotarliśmy na miejsce. Po tym co widziałam wcześniej spodziewałam się czegoś innego. No i po raz kolejny zostałam zaskoczona. Gigantyczne szklane wieżowce, miasto tętniące życiem. Mnóstwo kolorowych wystaw. Sklepy a w ich witrynach smoki, bożki, kolorowe kwiaty z bibuły. Moi rodzice byli zachwyceni, ja w sumie do tej pory się nie przekonałam do tego wyjazdu. Wciąż tęsknię za Polską. Za w sumie beznadziejnym programem nauczania, ale w ojczystym języku. Za ludźmi którzy nie pędzą tak bardzo jak tu. Za opóźnionymi pociągami, grafitami na murach... Ciągle mi tego brakuje... Polski nie widziałam juz 5lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz